Styczeń żegnam bez żalu. Choróbsko zadomowiło się się u nas na dobre i wredne odpuścić nie chce. Pokrzyżowało moje liczne plany, ostudziło zapał do zimowych eskapad z dziećmi. Siedzimy w domu i kichamy na te wszystkie saneczki, bałwanki i orły na śniegu... buuuu... żal mi dziewczynek!!! Jedyna nadzieja w lutym, że będzie jeszcze biały i panny moje nadrobią zaległości (haha... pewnie niejedna z Was ma już dość zimy i puka się z politowaniem w czoło, że wypisuje takie kocopoły ;)).
Ciuchowo... czym chata (szafa) bogata ;P. Misiek robiąc zdjęcia śmiał się, że wyglądam jak ,,partyzant Broz-Tity" i przez cały dzień nucił ,,12 groszy" Kazika :). Śniegu na zdjęciach ciągły brak :). Wiem z komentarzy, że Wam to przeszkadza ;). Mi też (więc, cholera, w lutym być musi, aby Misiu zrobił mi jakąś śliczną zimową sesyjkę ;P!!!).
Płaszcz - Cerry; bluzka, buty - H&M; spodnie - Levis (DIY); kaszkiet, szalik - zdobyczne ;)