A miało być tak pięknie... i w zasadzie było, przez kilka pierwszych dni. A potem Hania dostała gorączki. Cóż począć? Wracamy do domu!!! Jak chorować, to u siebie. Nie minęły dwa dni, gorączka rozłożyła i mnie, a potem... czarodziejska różdżka wetknięta przez nos wprost do mózgu, pokrzyżowała czyjeś dalekosiężne plany wyjazdowe. Kolejne badania wykazały, że w meczu Koronawirus - Szkódniczyńscy zaraza wygrywa 3:1. Cóż, bywa i tak!!! Po wydarzeniach z czwartku koronawirus przestał mi spędzać sen z powiek.
Na jakiś czas zawieszam blogowanie. Nie potrafię pisać o szmatach, gdy tuż obok ludzie tracą życie!!! Nie odejdę jednak bez pożegnania. Na do widzenia wrzucam fotki z kilku cudownie słonecznych dni lutego, które spędziłam wraz z dziewczynkami w Skowronnie. Niech ta jasność bijąca ze zdjęć przyniesie otuchę i nadzieję, że ten koszmar szybko się skończy!!!