A więc mamy listopad. Kto by się spodziewał, że nadejdzie tak szybko??? Pozując do zdjęć, które widać poniżej, byłam święcie przekonana, że do jesieni jeszcze lata świetlne, a tu masz... szast prast i... ciemność świat spowiła. Nie lubię ja tego, nie lubię!!! Zwłaszcza od poniedziałku do piątku, gdy z duszą na ramieniu, przecinam ten mrok mglisty, zmierzając błękitną strzałą do pracy ;P!!! Listopadowa, melancholijna aura jest świetna z perspektywy Filifionki, schowanej pod kraciastym kocem, z kubkiem aromatycznej kawy w dłoniach. Czyli tak, mniej więcej, od soboty do niedzieli ;D!!! Dobra!!! Dosyć tego!!! Można by tak marudzić bez końca... a przecież z każdym, coraz krótszym dniem, zbliżamy się do... WIOSNY ;D!!! I tym miłym akcentem, zakończę mą czczą paplaninę, której celem jest odwrócenie uwagi od faktu, iż stylizacja kompletnie nie wpisuje się w aktualnie panujacą w przyrodzie aurę ;D!!! Adiós 😚!!!
Topik - New Yorker
Bomberka - SinSay
Spodnie - Lee (DIY)
Butki - Adidas
Nerka - House
Okulary - SinSay