Rudości u schyłku listopada to straszna ściema jest. Niemniej jednak, prezentują się dużo lepiej od tego, co aktualnie oferuje nam przyroda. Nie cierpię zimna!!! Z czasem się przyzwyczaję, lecz teraz przemykam przez ten szaro-mglisty świat, by jak najszybciej zaszyć się w ciepłym domu i... wspominać drzewa płonące szczerym złotem.
P.S. Tej jesieni z uporem maniaka starałam się wtopić w tło.