Dzięki mojej kochanej mamusi, która przygarnęła pod swe skrzydła Zosię i Hanię, mogłam spełnić jedno ze swoich górskich marzeń - wspiąć się na najwyższy szczyt Polski :). Gdy tylko sen zmorzył nasze słodkie pisklęta, wsiedliśmy w samochód i... frrrrrrruuuuuu... na południe :D!!! 4 godziny później na Łysej Polanie mościliśmy sobie gniazdko w bagażniku Golfa 4 ;). W tak ,,komfortowych" warunkach budzik nie był potrzebny. Przed 5 byliśmy już na szlaku :D!!!
Morskie Oko
W tle Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko
Trasa na Rysy jest długa. Chcąc wrócić z powrotem na parking trzeba pokonać 12 godzin marszu. Czy jest trudna??? Hmmm??? Do łańcuchów idzie się całkiem przyjemnie. Ostatni, około 1,5 godzinny odcinek szlaku, potrafi jednak podnieść poziom adrenaliny. Są takie dwa miejsca, zaraz na początku łańcuchów i tuż przed szczytem, gdzie trzeba się trochę powspinać i zachować zimna krew, bo grań wąska, a przepaść głęboka. W przypadku takiej panikary jak ja, nie było to łatwe, jednak dałam radę :D!!! Na szczycie prawie poryczałam się ze szczęścia :D!!!
Rysy (2499 m npm). W tle szczyt słowacki.
Polskie Rysy w pełnej krasie widziane ze szczytu słowackiego.
Rysy słowackie (2503 m npm)
Ten widok mogłabym podziwiać codziennie ;)
Czarny Staw
Nad Czarnym Stawem można spotkać rusałki :)
Piwko w Moku :D!!!
Drugiego dnia, po ,,upojnej" nocy w 16 osobowym pokoju Starego Schroniska w Morskim Oku, poszliśmy na Szpiglasowy Wierch. Wiedzie tam jeden z ładniejszych szlaków (żółty), jakim dane mi było przemierzać Tatry. Wyszliśmy wcześnie rano, więc do samego szczytu byliśmy zupełnie sami. Tylko my, góry i... świstaki :).
Stare Schronisko :)
Nowe Schronisko nad Morskim Okiem
U stóp Mnicha
Ciekawski świstak :)
Szpiglasowy Wierch (2172 m npm)
Zadni Staw Polski
Dolina Pięciu Stawów Polskich
Nie zapominajmy, że jest to blog modowy ;P:
Spodnie - Reserved (dział dziecięcy ;)), bokserka khaki - Bershka, pomarańczowa - Cache Cache, buty - Asolo, chustka - New Yorker