W tym roku z wyjątkową zawziętością spełniam swoje małe wojażowe marzenia. Jednym z nich było, ujrzeć na własne oczy, kwitnące w górach krokusy. Najprościej byłoby jechać w Tatry. Gorce też mogą się pochwalić pięknymi fioletowymi dywanami. Jednak popularność tych miejsc mocno mnie zniechęca. Szczęściem krokusy kwitną również w Beskidach. Piękne skupiska można spotkać na Rysiance i Hali Lipowskiej w Beskidzie Żywieckim... ale nie tylko...
Na naszą kwietniową górską wycieczkę, wybraliśmy się w bardziej kameralne miejsce... mianowicie na Krawców Wierch. Weszliśmy nań niebieskim szlakiem ze Złatnej. Trasa nie jest zbyt wymagająca, pokonaliśmy ją w niecałe 2 godziny. Ku uciesze dziewczynek miejscami leżał jeszcze śnieg, który co nieco spowalniał naszą wędrówkę (wszak trzeba się na nim poślizgać). Po drodze mijaliśmy liczne strumienie, tworzące malownicze wodospady. Las szumiał, świergotał i szemrał swoją wiosenną melodię.
Na Hali Krawculi, tuż obok Bacówki PTTK na Krawcowym Wierchu, rzeczywiście kwitną krokusy. Poletko jest niewielkie, ale z powodzeniem zaspokoiło mój krokusowy głód fotograficzny. Zapraszam do fotorelacji...
koszula, spodnie - sh | golf - Camaieu | buty - Scarpa | komin - Hi-Tec
Bacówka PTTK na Krawcowym Wierchu