Od kilku dni mieszkamy w Będzinie. Przeprowadzka ciągle trwa i końca nie widać. Straszne ile gratów, szmat i innych rupieci człowiek potrafi zgromadzić. Misio bez sentymentów wyrzuca co drugą rzecz, a ja ciułam i szkoda mi wszystkiego (zwłaszcza jeśli chodzi o zawartość mojej szafy :D). Co gorsza ciągle mam smaki na więcej!!!Trzeba się w końcu wziąć w garść i pozbyć części ciuchów, przynajmniej tych ciążowych, za dużych!!!
Z żalem pożegnałam naszą przytulną sosnowiecka dziuplę. Ileż cudownych chwil tam spędziłam. Jednak przeprowadzka była nieuchronna, zwłaszcza teraz, gdy pojawiła się Hania. ,,Coś się kończy, coś się zaczyna".
Spódnica - sh, bluzka - prezent, pasek - 100 lat temu w Pińczowie, buty - CCC, kieł - podkradłam Misiu :D