Dziewczyny
Serdecznie dziękuję Wam za słowa otuchy, jakie dałyście mi pod poprzednim postem. Niby niewiele, a jednak łatwiej dochodzi się do siebie, wiedząc ile osób interesuje moja marna egzystencja ;).
Jest dobrze. Jest nawet lepiej, niż dobrze. Rana właściwie nie boli, jedynie szwy lekko szarpią, ale w czwartek się ich pozbędę. Brzusio wygląda strasznie ;P. Pod pępkiem mam upiorny uśmieszek pozszywany sześcioma szwami ;). Opuchlizna jest jeszcze spora. Wyglądam jak w 6 miesiącu ciąży i sąsiadki zaczynają podejrzliwie mi się przyglądać ;P.
Najważniejsze jest to, że rekonwalescencja będzie trwać tylko 2 miesiące. Potem mogę nosić do woli moje dziewczynki, biegać, ćwiczyć fitness, a przede wszystkim łazić po górach z Hanką w nosidle :D. Pytając doktora o to ostatnie, myślałam, że mnie zwymyśla i powie, że już nigdy, przenigdy, a on wręcz mnie zachęcał do wszelkiej aktywności fizycznej :D!!! Tak więc jest dobrze i z tym większą rozwagą dbam teraz o siebie, żeby operacja nie poszła na marne!
Mając świadomość, że po zabiegu nie będę miała siły na strojenie i focenie, zrobiliśmy z Miśkiem dwie zapasowe sesyjki jeszcze w Skowronnie :). W końcu się zabrałam za te zdjęcia, a są tak fajne, że gęba się na ich widok cieszy :D.
Sukienka - prezent (przerobiona), sweter - sh, buty - Deichmann, naszyjnik - pożyczony :), torebka - H&M