Ostatni dzień tatrzańskiego urlopu, był jak wisienka na torcie. Widząc jak dziewczynki świetnie spisują się na szlaku, postanowiliśmy pójść z nimi jeszcze wyżej... na Halę Gąsienicową i Czarny Staw Gąsienicowy. Tym razem podzieliliśmy się na dwie drużyny. Miśki poszły przodem, aby zaznać górskiej wspinaczki na piramidę Kościelca. Z kolei dziewczyny wolały delektować się Tatrami, przemierzając je ścieżkami i tempem dostosowanymi do krótkich nóżek. W pierwotnym założeniu miałyśmy dojść tylko do Murowańca. Jednak fryty i cola mają w sobie wielka moc 😜... Posiliwszy się, dziewczyny pomknęły nad staw jak młode kozice. A tam czekali już na nas dr Misiu i Janusz Niedźwiedź.
Na horyzoncie Giewont
Hala Gąsienicowa
Janusz Niedźwiedź... i dr Misiu na Kościelcu
Czarny Staw Gąsienicowy (wysokość lustra -1624 m n.p.m.)...
... i my