Nie wierzyłam już, że kiedykolwiek uda mi się zobaczyć krokusowe dywany w Dolinie Chochołowskiej. Zawsze stawało coś na przeszkodzie: a to kiepska pogoda, a to choróbska jakoweś, albo niechęć do stania w korkach na Zakopiance i przy kasie do TPN-u. W tym roku było jednak inaczej!!! Wiosna eksplodowała kwieciem dużo wcześniej niż zwykle, zaskakując tym niejednego łowcę krokusowych plenerów 😉!!! Nie obchodzimy Wielkanocy, więc wykorzystaliśmy ten czas na spełnienie mojego Wielkiego Marzenia. Boszszszeee... jak tam było pięknie... trafiliśmy na szczytowy moment rozkwitu. Widok fioletowej Polany Chochołowskiej wyciskał mi łzy z oczu (choć pewniej to była alergia 😉). Zdjęcia absolutnie nie oddają uroku tego miejsca, a z resztą, byłam tak oczarowana widokami, że nie przykładałam się zbytnio do fotografowania. No, ale coś tam napstrykałam... popatrzcie 💜.
W dolinie Chochołowskiej zawsze jest pięknie, ale ten krokusowa dywan jest przepiękny.
OdpowiedzUsuńAle to musiał być piękny widok! Ja cieszę się jak opętana, jak u mnie w ogrodzie jeden krokus zakwitnie, a tu taki wysyp! Przepiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńUroczo, naprawdę. Przepiękna wędrówka.
OdpowiedzUsuńMoże i mnie się kiedyś uda zobaczyć je w realu...
OdpowiedzUsuńDzięki za wycieczkę Justynka!