- Cześć mamo...
- Cześć (?)...
- Wiesz, jutro Michał jedzie w Tatry i chciałabym z nim jechać! Zostałabyś z dziewczynkami???
- Hmmm... I co ja mam Ci powiedzieć!!!............................... No dobra :)!!!
Byłam
przekonana, że mama się nie zgodzi. Coś mi jednak mówiło, że lepiej
zadzwonić i upewnić się :). Gdy usłyszałam upragnione ,,No dobra"
wpadłam w niemały popłoch!!! O rany, mam zostawić moje dziewczynki na
cały dzień!?! Tego jeszcze nie było ;P!!! Pół nocy nie przespałam, a
chora wyobraźnia podsuwała mi myśli o lawinach, kraksach samochodowych i
burzy śnieżnej!!!!
Pojechaliśmy
i... było przewspaniale!!! Dobrego humoru nie zepsuł mi nawet fakt, że
bateria do aparatu postanowiła z nami nie jechać i złośliwa została w
ładowarce!!! Zdjęcia są więc tylko z telefonu. Zważywszy jednak na
warunki jakie panowały tego dnia w Tatrach, obawiam się, że lustrzanka i
tak nie wyściubiłaby obiektywu z plecaka!!! Piździło bowiem strasznie.
Już w Dolinie Kościeliskiej wiatr utrudniał marsz, jednak to co targało
nami w drodze na Ciemniak, można było śmiało nazwać huraganem. W Tatrach
szalał halny. Ponoć w partiach szczytowych prędkość wiatru dochodziła
do 130 km/h!!! Dopełzaliśmy do około 1600 m n.p.m. i stwierdziliśmy, że
dalsza wspinaczka nie ma sensu. Wiatr co chwilę smagał nas lodowatą
śnieżną kurzawą. Dało się zrobić dwa kroki, po czym trzeba się było
skulić, przed śnieżnym biczem!!! W pewnym momencie wiatr zarzucił mną,
tak że straciłam równowagę i poleciałam na dupsku kilka metrów w dół. To
był znak, ze najwyższy czas na odwrót ;)!!! Góry po raz kolejny
pokazały, kto w nich rządzi!!!
Nie
zniechęciłam się jednak, a wręcz przeciwnie, nabrałam apetytu na
więcej!!! Niestety następna taka wycieczka dopiera za rok!!! Ale góry
poczekają :D
Jak było sympatycznie w momencie odwrotu pokazuje poniższy filmik:
Kurtka, rękawiczki - Jack Wolfskin, czapka - Misiowa pamiątka z Argentyny, spodnie - Cropp, butki - Asolo, stuptuty - Wisport, okulary - Decathlon, raczki - Climbing Technology Nupste
I tak ciekawie zdjęcia wyszły. Góry same nadrabiają niedostatki techniki. A w Alpach wiosna, ale to podobno chwilowe ;)
OdpowiedzUsuńU nas tez wiosennie. Mam nadzieję, że zima mówi nam już pa pa :)
UsuńJa ostatnio Tolka zostawiłam na cały wieczór z mama. Piwstrzynywalam sie z trudem zeby nie dzwonić co 10 minut! Muszę nauczyć sie tego, bo niedługo powrót do pracy i nie bedzie zmiłuj:) niestety Tolek wciąż na piersi, wiec czasem ciezko wyrwać sie na cały dzien!
OdpowiedzUsuńI chyba dlatego tak strasznie zazdroszczę Cię tego wypadu! Oj polazilabym po górach!!
Ha ha ... skąd ja to znam :)
UsuńAle Ci dobrze, ze masz Mame pod bokiem w takich sytuacjach!!!! Ile mi wyjazdow przeszlo kolo nosa, bo nie mam z kim dzieciakow zostawic.....:(:( Doceniaj wiec te wszystkie krotkie chwile spedzone ze swoim Misiem sam na sam, szczegolnie te z cudnymi gorami w tle.... Piekne widoki!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Anka
Aniu, to był pierwszy raz!!! Sama byłam w wielkim szoku, że teściowa się zgodziła. Opieka nad takimi maluszkami jest wyczerpująca i stresująca.
UsuńW najbliższym czasie raczej tego nie powtórzymy (może dopiero latem). Cieszę się jednak z tego wyjazdu i nawet dziś (po tygodniu) czuje jego pozytywny wpływ na moje samopoczucie :D
Kochana ale Ci dobrze :-) to Twój żywioł, od razu widać profesjonalne przygotowanie :-) U mnie zapewne padlaby odpowiedź "nie" ze strony rodzicielki i nawet wolę nie sprawdzać coby nie usłyszeć "oszalalas, jakie góry? " Buziolki :-)
OdpowiedzUsuńMama też nie jest zachwycona z naszych zimowych wyjazdów w góry. No, ale nie jedziemy tam przecież, żeby się zabić!!! Mam dla kogo żyć i jeśli wyczuwam zagrożenie, to wracam. Nic na siłę!!! Tatry są niebezpieczne, trzeba więc mierzyć siły na zamiary.
UsuńTak czy siak, było cudownie :)
Matko kochana jaki wygwizdów!!!! Ale ekstra wyprawa! Dzieciaki wytrzymają trochę bez Ciebie. Korzystaj jak możesz! :)))
OdpowiedzUsuńHa ha, myślałam, że chociaż Hanka będzie za mną płakać, ale gdzie tam. Dziewczynki spisały się na medal, więc jest spora szansa na kolejny taki wyjazd :).
UsuńJeeezus! Ale wiało!!! Ale grunt to spełniać marzenia i zachcianki, a do "pozbywania się" dzieci zacznij się przyzwyczajać. Im wcześniej, tym mniejszy szok będzie, gdy same postanowią przeciąć pępowinę. My, matki nie możemy zapominać o sobie i swoich pasjach, pomimo ogromu miłości do naszych najukochańszych pociech :D
OdpowiedzUsuńMasz rację :) Dziewczynki kocham jak nic na świecie!!! Przebywanie z dala od nich jeszcze bardziej mi to uświadamia, ale czasami tak trzeba (żeby nie zwariować ;)).
UsuńPo obejrzeniu filmiku pomyślałam- wy nie jesteście normalni...:), zdjęcia za to oczarowują tą myśl:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście jesteśmy (tak mi się wydaje ;). Bo zawróciliśmy!!! Wejście na szczyt byłoby prawdziwym szaleństwem, jeśli nie samobójstwem!!! Niestety czasami trzeba odpuścić :)
UsuńJak ja dawno na takiej wyprawie nie byłam.... Zazdroszczę
OdpowiedzUsuńAni się obejrzymy, a będzie majówka!!! Zabierz swoich chłopaków w góry :D
UsuńPięknie! Ile tu optymizmu ! Obserwuję ! ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZdjęcia chociaż z komórki, to i tak wyszły fantastycznie. Widać waszą radość :-)
OdpowiedzUsuńJa pierdziu! No filmik pokazał wszystko!!! Góry faktycznie potrafią pokazać kto jest Szefem!!:) Niemniej jednak bombową mieliście wyprawę, z chęcią sama bym połaziła, a tu wszędzie płasko;/
OdpowiedzUsuńA fotki świetne wyszły serio!
Było wesoło :)
UsuńAsia nie wiem gdzie dokładnie jesteś w UK, ale macie tam Góry Kambryjskie, które marzą mi się od dawna!!! Ach są jeszcze Penniny i Like District, ale tam ponoć ciągle pada ;). Górki niewysokie, ale naprawdę piękne :).
Taaaaa .... W śniegu to ja tylko Wielką Raczę zdobywalm , a tak to z nartami ;);)
OdpowiedzUsuńWow , jestem pod wrażeniem :):):
Cieszę sie ze wyprawa sie udała , zdjęcia boskie
Fajnie jest zimą, choć zagrożeń mnóstwo!!!
UsuńSZACUN!
OdpowiedzUsuń