Po zdobyciu Babiej Góry pojechaliśmy w Pieniny. Celem naszym była Wysoka (1050 m n.p.m.), najwyższy szczyt tych gór. Wyruszyliśmy z Jaworek, przez niezwykle malowniczy Wąwóz Homole. Choć trasa nie była długa (około 2 godzin), okazała się dużo trudniejsza, niż na Babią. W wąwozie było bardzo ślisko, tam jednak wspinaczkę ułatwiały zamontowane drabinki i mosty. Trudności pojawiły się przy podejściu na szczyt. Sztuczne zabezpieczenia w znacznej mierze są tam zniszczone. Szlak wiedzie po stromym, gliniastym, śliskim zboczu. Miejscami było... nieciekawie, ale jakoś wdrapaliśmy się na górę ;). Widoki ze szczytu zrekompensowały nam trud wspinaczki :).
Wąwóz Homole
Wysoka (1050 m n.p.m.)
Tatry :)
Trzy Korony
Jako że mało nam było wrażeń na ten dzień, w drodze powrotnej skoczyliśmy jeszcze na Lubomir (904 m n.p.m.) w Beskidzie Wyspowym. Szczyt ten, z trudnych do wyjaśnienia przyczyn, uznawany jest w wykazie Korony Gór Polski, za najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego. Nieważne to jednak. Góra jest górą, dlaczegóż więc się na nią nie wspiąć :)?. Z Kobielnika, gubiąc od czasu do czasu szlak, weszliśmy na Lubomir w niecałą godzinkę :D.
Obserwatorium astronomiczne na Lubomirze
Ciuchowo: sukienka - H&M, legginsy - Allegro, polar - Decathlon, buty - Asolo
To ostatnia nasza górska wycieczka w tym roku. Po czwartkowym zabiegu chirurgicznym, nóżka moja długo nie będzie się nadawać do eskapad z Hanką na plecach (może już nigdy???). Pozbyłam się wreszcie, szpecących moją (zgrabną przecież ;)) łydkę, żylaków będących pamiątką po drugiej ciąży. Nóżka boli, zwłaszcza wieczorami (mam wrażenie jakbym w okolicy kostki miała wbity gwóźdź), ale goi się elegancko :). Rehabilitacja trwa 3 miesiące, więc zima będzie w tym roku dłuuuuga. Muszę jednak zrobić wszystko, aby się wyleczyć i jak najdłużej chronić się przed tym paskudztwem, na które niestety i tak jestem skazana!
Wyglądasz wystrzałowo. A widoki jak zwykle piękne.
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko :)
UsuńJa Ci zazdroszczę z całego serca ,że ze swoim facetem tak się dobrałaś,że waszą pasją sa góry,super ! Ja od Liceum tez uwialbiam góry,pani polonistka skutecznie zaszczepiła bakcyla.Mój R oczywiście idzie ze mną,wiele razem przeszliśmy,ale ja chciałabym częściej i częściej,a on juz nie koniecznie.
OdpowiedzUsuńKolejna fajna wyprawa wasza,miło się oglądało :)
Trzymam kciuki za nózkę,pomyśl sobie,że nie ty jedyna nie ostatnia.Mam wiele koleżanek,które przeszły taki zabieg i dziś śmigają na całego.Moja siostra też wyciągała żylaczka i to od góry do dołu,nie leżąc w szpitalu nawet.Dasz radę,bo góry czekają :)
Gosia, goń mężulka w góry :D!!!
UsuńDziękuję Ci serdecznie :). Dziwną mam tą nogę, taką... pustą w środku ;).
Noga z pewnością wróci do formy. Odpoczniesz , nabierzesz sił i wszystko będzie oki:-)
OdpowiedzUsuńUch!!! Mam nadzieję Grażynko :)!!!
UsuńDziękuję :)
Super że oboje macie tą samą pasję!!! Mój partner lubi góry oglądać ale nie lubi po nich chodzić :-) Trzymaj się kochana i uważaj na siebie. Przezimujesz a na wiosnę będziesz skakać jak kózka ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Alicja :)
UsuńPlanowanie przyszłorocznych wojaży znacznie poprawia mi samopoczucie :)
Podziwiam Was! Podziwiam takich pasjonatów gór, ze dzieciaki z rodzicami i można zdobywać i można się zachwycać, miejscem - razem wspólnie a ponadto zarażać swoje pociechy tą pasją.
OdpowiedzUsuńSerdeczności! ;))
Dziękuję :D!!!
UsuńKocham te wszystkie mosteczki i strumyczki XD
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci z tymi problemami zdrowotnymi. Raz jak mi lekarz powiedział, że na tydzień muszę się wstrzymać od jakiegokolwiek ruchu, nawet roweru - ja zwariowałam po prostu...
Trzymaj się ciepło i kuruj cierpliwie, aby na wiosnę znów ruszyć na szlak!
Dziękuję Aniu!!!
UsuńA niech to, od jutra zaczynam robić brzuszki ;)!!!!
Ale dziewczynki dzielne, zniosły trudy wspinaczkowe na dwie góry przecież, toście poszaleli ;) Mój nie wysiedziałby tyle, zaraz darłby się na wszystkie strony, żeby go z nosidła wyciągnąć. Miałabym pietra wspinać się albo przeskakiwać tak niebezpieczne miejsca z maluchem na plecach. Widoki rekompensują trudy, przecudne. Zdaje mi się jednak, że sporo Cię jeszcze ubyło, zmizerniałaś, a tu piszesz że juz po operacji... ważne, że teraz musi być lepiej, kuruj sie kochana, zima niech będzie okresem odpoczynku, żeby nabrać sił przed wiosennymi wypadami :) Buziaki
OdpowiedzUsuńTo fakt!!! Dziewczynki fajnie znoszą kilkugodzinne dyndanie w nosidłach ;).
UsuńDziękuję Asiu :D. Kuruje się, choć mam już trochę dosyć tego kuśtykania ;)!!! Oby do wiosny :D!!!
Rany Ruda wiem co przeżywasz po złamaniu kilka lat dochodziłam do siebie i wiem że musisz być dzielna i postawić na rehabilitację. Będę trzymać za Ciebie kciuki, za Twoje zdrowie i kolejne wyprawy :*** Dbaj o siebie dobrze?
OdpowiedzUsuńDobrze Asieńko :D!!! Dziękuję :D!!!
UsuńJustynko! Zupełnie przypadkiem odkryłam Twój blog i ... przepadłam... Jest wręcz terapeutyczny! Te zdjęcia, radość na Waszych twarzach, chęć poznawania tego, co piękne... Dodaję go do moich obserwowanych blogów i z radością będę wpadać z wizytą.
OdpowiedzUsuńWąwóz Homole kocham ogromnie, góry też :) Również chodzimy z dziećmi, to daje ogromną radość i satysfakcję, że człowiek potrafi wyjść trochę wyżej :) Beskidy uwielbiam!
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę szybkiego powrotu do zdrowia!
Asia
Dziękuję Asiu za tyle ciepłych słów :D!!!
UsuńJa żylaki leczę pijawkami, jest poprawa:)
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrówka i wysokich gór:)
Słyszałam o tej metodzie!!! Ale to dość kosztowna sprawa!!!
UsuńEh te wasze wojaże, zazdroszczę :)i zdrówka życzę i szybkiego powrotu do formy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Irma :)
UsuńWas to wszędzie pełno wycieczkowicze :) hehehe super ! i z tym dzieciaczkiem na plecach- wciąż nie mogę się nadziwić oglądając kolejne Wasze podboje górskie :) też bym kiedyś chciala być tak aktywna i wszędzie zabierać swoje dzieciaczki- Waszym widać nigdy się nie nudzi :)
OdpowiedzUsuńKochana i jak nóżka? życzę szybkiego powrotu do zdrówka- najważniejsze, że widzisz efekty :)
pytalam u siebie pod postem, jaką metodą miałaś robione? bo koleżanki mama równiez miala tą operację....
buziaki :*
Daria
Dziękuję Daria :D!!!
UsuńOj ponudzą się teraz dziewczynki jak mama ledwo kuśtyka!!! Myślę jednak, że mi to zaraz przejdzie ;)!!!
Podziwiam Was! A widoki zachwycające.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPodziwiam i zazdroszczę z każdym zdobytem szczytem bardziej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :)
UsuńACH! Jak cudownie, jak cudownie, super wycieczka, zazdroszczę! (idę zaraz oglądać poprzednie etapy, dawno mnie nie było u Ciebie:) )
OdpowiedzUsuńJa bardzo liczyłam na październikowe Bieszczady, ale Remonty nas przerosły;)
Dziękuję :D!!!
UsuńPaździernikowe Bieszczady marzą mi się od dawna!!! Może za rok???
Ale z Was niespokojne dusze ! :) nie usiedzą na miejscu, no nie usiedzą ! :DD
OdpowiedzUsuńŻyczę kolejnych szczytów :))
Piękna z Was rodzinka !
Dziękuję Minka :D!!!
UsuńAj! Widoki piekne! Uwielbiam Wąwóz Homole! Ostatni raz miałam okazję być tam kilka miesięcy temu, kiedy byłam w 7 miesiącu ciąży. Następna eskapada już z naszym malutkim Synusiem :)
OdpowiedzUsuńp.s. też zmagam się z okropnymi żylakami po ciąży :( a miałam nadzieję, że po porodzie znikną...
Pozdrawiam: Aronkowa.blogspot.com
Dziękuję serdecznie :)!!!
UsuńNóżko, bądź zdrowa, nie ból! Żeby Justynka mogła hasać i szczytować...znaczy, szczyty zdobywać ;) :)
OdpowiedzUsuńHaha... dziękuje Siveczko :*
Usuńależ zadałaś szyku - górnolotnego niemalże ;P
OdpowiedzUsuńDzięki Inka :)
Usuń