Zwiedzając świętokrzyskie urocze ,,zadupia" lub taplając się z dziewczynkami w baseniku, przeczekaliśmy najgorsze sierpniowe upały, a kiedy nieco zelżały, pojechaliśmy wreszcie w góry :). Tym razem obraliśmy kierunek na wschód. Na dobry początek - Góry Sanocko-Turczańskie. Nie są one zbyt popularne, gdyż leżą w cieniu wyniosłych, pięknych Bieszczadów. Na ich najwyższy polski szczyt (Jaworniki 909 m n.p.m.) nie prowadzi szlak, trzeba więc uzbroić się w dobrą mapę :). Jak się jednak okazało, droga jest prosta jak drut!!! Z miejscowości Żłobek potuptaliśmy polną dróżką do góry i w las, potem w prawo i znów do góry, i po godzince byliśmy na szczycie :). Ładna, spokojna, bezludna trasa.
Cerkiew w Żłobku
Jaworniki (909 m n.p.m.)
Ciuchowo: top - Reserved, spodenki - sh, buty - Puma, pasek - Stradivarius
Pomyślałam sobie,że macie super rodzinkę a Wasze dzieciaki cudowne dzieciństwo!
OdpowiedzUsuńTych górek nie znam,fajnie tam :)
Dziękuję Gosiu :)
UsuńHej, piekne zdjęcia, musze kiedys tam się wybrac. U mnie nowy post o śniadaniowych inspiracjach, zapraszam na www.lap-stajla.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńProste. Założyć plecak, wziąć dobrą mapę - iść. A jednak podziwiam Cię za te wyprawy. Masz kobieto uwarunkowania, niestety mnie w górach zabija ciśnienie. W zeszłym tygodniu robiłam podejście pod szczyty powyżej 2000 m. Skończyło się bólem głowy, osłabieniem i kontuzją biodra. Właściwie rzadko docieram do konkretnego celu jakim jest zacny szczyt. To tylko tak ładnie wygląda na blogu, dlatego jak już uda mi się dotrzeć, w tekście wyraźnie to zaznaczam, raczej nie przyznaję się do swoich słabości, bo czym tu się chwalić. Ciśnienie mnie chyba zabija, i za blisko słońca może też...
OdpowiedzUsuńFakt, rzadko odczuwam dyskomfort z powodu wysokości, czy zmian pogody. Ciśnienie mam niskie, ale w normie - głowa boli mnie jedynie po hucznej, zakrapianej imprezce ;).
UsuńZ dziećmi jest trudno, ciężko (dosłownie). Prawdopodobnie to ostatni sezon, kiedy w ten sposób łazimy po górach (no chyba, że przez zimę ostro przypakuję i będę miała siłę jak Pudzian ;)).
Ach Wy włóczykije :) zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńIrma, bierz chłopaków w auto i... siup w góry na weekend :)
UsuńCudowne są te Wasze wyprawy, cudowna rodzinka :-) Lubię oglądać Twoje relacje z takich wycieczek, bo to tak jakbym sama tam była, super! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki Asiu :)
UsuńAlez tam pieknie, taka prawie dzicz, a z tu u mnie slysze te cisze.... Super, ze tak sobie podróżujecie! Pozdrawiam :) Anka
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :D
UsuńSexi mama i słodziaki dzieciaki!!!!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita kobito!!! Zawsze Cię podziwiam za te wyprawy z maluchem na plecach:D
Dziękuję Edytko :D!!!
UsuńNo wiesz - dla chcącego, nic trudnego :D!!!
A mnie tu Wasze dziewczynki rozbrajają! Tworzysz im fajne outfity, łączenie printów itd ;) :))
OdpowiedzUsuńA widzisz :D!!! Od maleńkości stylowo ubrane ;).
UsuńDzięki Sivka :D!!!
Hej, czekam na nowy post na twoim blogu, u mnie nowy post z jesiennymi inspriacjami, - czarne dugie kardigany, zapraszam na www.lap-stajla.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa tez podziwiam ze te góry , bo z mojej opcji noszenie odpada ... A jak mam aż trójkę na sile ciagnąć to mi sie nie chce ... Choc do rowerów przekonałam ... Pieknaś nieprzeciętnie !
OdpowiedzUsuńAniu, Twoje dziewczynki coraz większe. Zabierz je na krótką górską przechadzkę. Może złapią bakcyla :D!!!
UsuńRowery też są fajne, ale u mnie to jeszcze nie ten etap (no i roweru nie mam, trzeba to wreszcie zmienić ;)).
Świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTaka wspinaczka z dzieckiem na plecach to nie lada wyzwanie :)
Dziękuję :D!!!
UsuńDla nas to już normalka ;)!!!
Thank you :)
OdpowiedzUsuńPiękni z Was Włóczykije. Podziwiam. Też kiedyś podobnie wędrowalismy...
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Dziękuję Basiu :)
Usuńmacie rację - bez Niedżwiedzia to żadna wyprawa ;D
OdpowiedzUsuń