Jeśli Walentynki, to tylko w górach. Jakimś cudem (dwa miesiące wcześniej), udało mi się zarezerwować pokój dwuosobowy w Markowych Szczawinach 😅. Romantycznie zaczęło się już przed wyjazdem, kiedy to po obfitych opadach śniegu, GOPR ogłosił na Babiej III stopień zagrożenia lawinowego. Szczęściem, do dnia naszej wycieczki sytuacja nieco się unormowała, a turyści udeptali piękną drogę na samiutki szczyt (choć czasem zapadała mi się nóżka, aż po udo 😂).
Beskidy przywitały nas słońcem i... porywistym wiatrem. Diablak uśmiechał się kusząco, piękny w swej zimowej szacie. Przez chwilę widać było nawet Tatry... Leciałam na ten szczyt jak oczarowana, ciesząc się na myśl o pięknych widokach, które z niego zobaczę... Lecz nagle przyszła chmura i zasłoniła cały świat. Ostatnie 20 minut wchodziliśmy w totalnej dupówie. Babia Góra, zwana też Matką Niepogód, pokazała nam, że przydomek ten nie jest bezpodstawny.
Trochę posiedzieliśmy na szczycie w nadziei, że się przetrze, ale ileż można znosić taką pizgawicę?!!! Tego dnia, nie dane mi były widoki z Babiej!!! Góra... zakpiła sobie ze mnie setnie. Po zejściu na Przełęcz Brona, znów zrobiła się piękna słoneczna pogoda. Dzień był jeszcze młody, więc poszliśmy na Małą Babią... Ech!!! Za każdym razem, gdy zerkałam za siebie, szlag mnie trafiał. Diablak, piękny i majestatyczny, znów lśnił w pełnym słońcu. Narcyz jeden!!! Chciał, aby podziwiano tylko jego 😍.
Beskidy przywitały nas słońcem i... porywistym wiatrem. Diablak uśmiechał się kusząco, piękny w swej zimowej szacie. Przez chwilę widać było nawet Tatry... Leciałam na ten szczyt jak oczarowana, ciesząc się na myśl o pięknych widokach, które z niego zobaczę... Lecz nagle przyszła chmura i zasłoniła cały świat. Ostatnie 20 minut wchodziliśmy w totalnej dupówie. Babia Góra, zwana też Matką Niepogód, pokazała nam, że przydomek ten nie jest bezpodstawny.
Trochę posiedzieliśmy na szczycie w nadziei, że się przetrze, ale ileż można znosić taką pizgawicę?!!! Tego dnia, nie dane mi były widoki z Babiej!!! Góra... zakpiła sobie ze mnie setnie. Po zejściu na Przełęcz Brona, znów zrobiła się piękna słoneczna pogoda. Dzień był jeszcze młody, więc poszliśmy na Małą Babią... Ech!!! Za każdym razem, gdy zerkałam za siebie, szlag mnie trafiał. Diablak, piękny i majestatyczny, znów lśnił w pełnym słońcu. Narcyz jeden!!! Chciał, aby podziwiano tylko jego 😍.
kurtka - Decathlon | golf - Terranova | spodnie - sh | czapka - prezent | buty - Scarpa | plecak - Decatchlon | stuptuty - Wisport
Ale bajkowe widoki, super widok z okna :D
OdpowiedzUsuńJak pięknie, niesamowicie bajkowo - te wszystkie widoczki i zdjęcia Ciebie w tak malowniczych plenerach - po prostu cudnie <3
OdpowiedzUsuńmatko jaka piękna zima!
OdpowiedzUsuńIdealny szlak na rakiety... Jestem zauroczona. Cóż za piękny warun mieliście! *_* I to przelizanie mrozem wszystkiego... *__*
OdpowiedzUsuńNo... rakiety miejscami by się przydały 😅
UsuńPo raz kolejny przypominasz mi, że czas się ogarnąć i zarezerwować pokój w schronisku. Jakimkolwiek :)
OdpowiedzUsuńZima nie jest już od dawna moją ulubioną porą roku, ponieważ w Holandii to jedynie szaro-buro-deszczowe dni bez ani odrobiny śniegu, który poprawiłby mi nastrój pięknymi widokami, jednak to co tutaj pokazałaś... piękne ♥
OdpowiedzUsuńPrzepiękne widoki, ale aż zmarzłam z wrażenia. A potem się spociłam na myśl o wchodzeniu pod górę. Ale każdy ma takie Walentynki, jakie lubi :D
OdpowiedzUsuńBabia ma moc✌️Ale zimą w życiu! 😬🥶😁
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, piękne widoki, piękne Walentynki.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam zimą na babiej górze.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie komentarze 😊!!!
OdpowiedzUsuń